Mieszkaniec polskiego miasta Bełchatów, położonego w województwie łódzkim, doświadczył prawdziwego horroru. Spędził blisko dwie godziny uwięziony pod własnym samochodem, desperacko wołając o pomoc. Nie miał jednak szczęścia – nikt nie słyszał jego wołań. W momencie, gdy tracona nadzieja dawała mu się coraz bardziej we znaki, pojawili się jego nieoczekiwani wybawcy – trzynastoletni chłopiec i jego grupa przyjaciół, którzy bez wahania postanowili pomóc.
Niezwykłe zdarzenie miało miejsce w Bełchatowie, w niedzielne popołudnie 14 stycznia. Około godziny 14 strażacy otrzymali zgłoszenie o osobie przygniecionej przez samochód za garażami na ulicy Okrzei.
Gdy jednostka straży pożarnej dotarła na miejsce zdarzenia, stan poszkodowanego mężczyzny był już bardzo poważny. Mimo to, mężczyzna był cały czas przytomny. Michał Wieczorek z bełchatowskiej Państwowej Straży Pożarnej wyjaśnił, że mimo iż udało się go wyciągnąć spod pojazdu i mężczyzna był cały czas przytomny, jedna część jego ciała była odrętwiała.
Jak wyjaśniono później, mężczyzna próbował dokonać naprawy osłony silnika. Podniósł przód samochodu na dwóch lewarkach, zdjął koła i położył się pod pojazdem. Niestety, jeden z lewarków niespodziewanie się obsunął, powodując upadek auta prosto na niego. Mężczyzna został przygnieciony i uwięziony pod ciężarem pojazdu.